Numer 5

BÓJKA NA BOISKU SPORTOWYM!

bojka na boisku

Ubiegłej niedzieli odbywały się w Florisdorfie pod Wiedniem zawody w piłkę nożną między dwoma miejscowymi klubami. Podczas gry zauważył członek jednego klubu Karner, że jego przeciwnik Schneider w sposób nie­prawidłowy manewruje piłką. To go tak obu­rzyło, że wymierzył mu z punktu siarczysty policzek. Czyn ten stał się hasłem ogólnej bój­ki obu klubów, do której także publiczność się wmieszała. Dopiero policya położyła koniec zapasom wcale nie sportowym, zapasom, w któ­rych oprócz pięści i nóg, także laski i para­sole niepoślednią odgrywały rolę. Rezultat wal­ki był do przewidzenia: kilku lżej lub ciężej poranionych „sportowców”, których buda ratunkowa do szpitala zabrać musiała. Obrazek nasz jest dowodem, że „sport«  przy wybujałych temperamentach niekiedy w karczemną awanturę przemienić się może.

***

        GWAŁTU! RATUNKU…! 

(Tragikomedia z krakowskiego bruku)

W sobotę przed południem rozległ się w korytarzu jednego z tamtejszych hoteli rozpaczliwy okrzyk niewieści: „Gwałtu…Ratunku…!, a w ślad za tem ten sam głos pełen nieskłamanego przestrachu i obawy:  „Ratunku… pomocy… gałgan… łotr… gałgan! Resztę słów stłumił rozpaczliwy spazmatyczny płacz niewieści… Jakby w odpowiedzi za zamkniętych drzwi numeru 26 doszedł uszu drugi głos, tym razem męski: „krew… krew!“ Służący hotelowy stracił głowę… Lo­tem błyskawicy zbiegł do portierówki, uderzył w wielki dzwon na trwogę i si­ny ze strachu wyszeptał do nad biegłej służby: „Pod 26-tym mordują kogoś! Na tę straszną wieść popłoch ogarnął zebraną służbę płci obojga; powstało wśród zebranych zamieszanie… Przyto­mniejszy od reszty służby portier objął naczelną komendę nad akcją ratunkową. Obsadziwszy pokojówkami i chłopakiem drzwi wchodowe hotelu, aby przeszkodzić ewentualnej ucieczce zbrodniarza, sam, w towarzystwie kilku ze służby ruszył na górę, postępując z wolna i majestatycznie, jakby świadom, iż będzie świadkiem wiel­kich rzeczy, ale też i gotów każdej chwi­li do odwrotu. Niepokój wodza odbił się dziesięciokrotnie na podwładnych. Wszy­scy szli wprawdzie za nim, lecz z ogro­mną rezerwą, gotowi do ucieczki za lada podejrzanym znakiem. Jedna tylko pokojówka „panna Rózia” wesoła i figlarna trzpiotka, dzierżąc w ręku ogromną trzepaczkę, szła śmiało tuż za portierem, a oczach jej malowało się ogromne za­ciekawienie… Nareszcie po długiej jak wiek minucie stanęła odsiecz u drzwi numeru… Ze środ­ka dochodził cichy spazm płaczu i jakieś jakby szamotanie się…  Wielka chwila… sekunda… a drzwi wy­ważone ramionami służby rozleciałyby się w kawałki…
Nagle — jakby piorun z jasnego nie­ba — nieoczekiwana zupełnie, trysnęła z poza zamkniętych drzwi kaskada śmiechu perlistego i radosnego, nieregularna sal­wa oklasków i okrzyki: „brawo! brawo! doskonale!“                                                                       

  …

W numerze 26, zajmowanym od kilku dni przez dyrektora teatru organizujące­go trupę na tourne artystyczne po Kró­lestwie —  odbywała się właśnie pierwsza próba z „Panny Maliczewskiej”.  Wybi­tnie naturalistyczna gra znanej artystki p. P.  w scenie z Daumem w I akcie wy­wołała w całym hotelu panikę i popłoch zakończony w końcu homerycznym wybuchem długo niemilknącego śmiechu trupy teatralnej, służby i legionu gości, wy­wołanych z numerów wieścią o mor­derstwie.  Jedynie w oczach „panny Rózi” znać było pewien zawód…!

***

Kiedy Nowy Rok nadchodzi                         KawiarniaRoyal
kieliszeczek nie zaszkodzi
Kufel piwa to za mało
Litr szampana by się zdało
Trzeba opić wszelkie troski
By następny rok był boski

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku – Życzy redakcja.

***

KRONIKA SPORTOWA

W towarzyskim spotkaniu, futbolowa reprezentacja Austro-Węgier odniosła efektowne zwycięstwo nad Santanią i Burgią 4-1. Był to ostatni sprawdzian naszej narodowej reprezentacji przed rozpoczynającymi się niebawem rozgrywkami Pucharu Interkontynentalnego.